Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Choroba była dla niej cenną życiową lekcją

Aleksandra Gajewska-Ruc
Córeczka Justyny ma dwa latka i jest okazem zdrowia. Lubi zdrową kuchnię mamy.
Córeczka Justyny ma dwa latka i jest okazem zdrowia. Lubi zdrową kuchnię mamy. Aleksandra Gajewska-Ruc
Miesiąc po porodzie przeszła ciężką operację.

Justyna Kusz miała 24 lata, gdy zaszła w ciążę. Razem z mężem, bardzo cieszyli się na narodziny pierwszego dziecka.
- Praktycznie całą ciążę przeleżałam w szpitalu, ale opłacało się, bo urodziłam pięknego, zdrowego chłopczyka - opowiada.

Bezlitosna diagnoza

Zaraz po porodzie Justyna bardzo źle się poczuła. - To był powtarzający się, straszny, bardzo silny i krótki ból w boku. Odczuwałam podobne już w ciąży, myślałam, że to normalne - wspomina.

Diagnoza była jak cios: guz w górnym biegunie nerki, w 90 proc. przypadków złośliwy i bardzo trudny do wyleczenia. Synek Justyny kończył miesiąc, gdy jego mama znalazła się na operacyjnym stole. Guz usunięto. - Był bardzo złośliwy. Lekarze powiedzieli, że ani chemia, ani radioterapia w takim przypadku nie jest skuteczna - opowiada Justyna.

Powiedziała chorobie: stop!

W takiej sytuacji niejedna wchodząca dopiero w dorosłe życie kobieta, załamałaby się i pogrążyła w rozpaczy. Nie Justyna.
- To był szok, ale ani na chwilę nie poddałam się. Miałam przecież dla kogo żyć - tamtą determinację słychać w jej głosie jeszcze dziś.

Jedyną formą leczenia były kontrole sprawdzające, czy nowotwór nie pojawił się w jej narządach. Między kolejnymi badaniami, Justyna cieszyła się macierzyństwem.

- Guz został wycięty, ale w każdej chwili mógł wrócić. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Odstawiłam wszystko, co niezdrowe, rzuciłam palenie, zaczęłam interesować się tym, co jem. Wsłuchując się w swój organizm doszłam do wniosku, że to właśnie dieta jest podstawą zdrowego życia. Trzeba skutku od przyczyny, a nie od skutku - coś musi powodować chorobę i trzeba to coś właśnie zwalczać - mówi Justyna, która dziś jest zdrowa, a ponad dwa lata temu urodziła córeczkę.

Choroba nauczyła Justynę, że zdrowie jest najważniejsze. - Wychodzę z założenia, że każdy jest kowalem swojego losu. Dlatego w mojej kuchni nie ma szkodliwej chemii, jemy tylko świeże produkty, podstawą są warzywa oraz przyprawy, które leczą wiele chorób. Gotuję prosto, tak jak kiedyś przyrządzali potrawy nasi przodkowie Dziś ludzie chcą mieć wszystkiego dużo, stawiają na intensywność smaków, nie czytają składu produktów, czym bardzo sobie szkodzą - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska